ok 14-15 w końcu docieramy do celu, para Rasta ludzi zawodzi nas do samego centrum, wymiana uprzejmości i zabieramy się w miasto szukać noclegu. Mimo średniej pogody dość spory ruch na uliczkach blisko centrum. Od razu zaczepia nas bezdomny i oferuje pomoc, rozmawiamy z nim po angielsku a ten mówi że niedaleko jest camping i tam najlepiej będzie jak przenocujemy. Jednak nieufność i przezorność nie pozwalają mu nam zaufać, staramy się okiełznać miasto, po paru godzinach szwędania dostajemy się do informacji, w niej uzyskujemy... te same namiary które dał nam przyjacielski bezdomny:)
w końcu dotarliśmy, oczywiście po poprzednim zgubieniu się i przedzieraniu przez tureckie dzielnice, no ale jesteśmy, rozkładanie namiotu poszło szybko, ja wyskoczyłem do sklepu, upolowałem pare Tyskich. w końcu jest czas usiąść i dociera do nas że zrobiliśmy to! JESTEŚMY w Amsterdamie!